Ruszyliśmy do Wietnamu. Długa przesiadka w Emiratach Arabskich spowodowała, że kilka godzin jeździliśmy wynajętym busem do najciekawszych miejsc Dubaju. Naszym przewodnikiem była Ola – polska stewardesa z Fly Dubaj, która mieszka tu już parę lat. Nasze zwiedzanie stanęło pod znakiem zapytania, ponieważ od rana w Dubaju zapowiadano burzę piaskową. Na szczęście skończyło się tylko na opadach deszczu, co nie jest częstym zjawiskiem w Dubaju. Zobaczyliśmy najbardziej znane miejsca i symbole Dubaju: Burj Khalifa, Burj al Arab, Marina czy wyspa – Palma. Niestety późne lądowanie w Dubaju spowodowało to że nie zdążyliśmy na ostatni – zachwycający (podobno) taniec fontann pod Burj Khalifa. Ten 829 metrowy, najwyższy wieżowiec świata robi piorunujące wrażenie. Dziwnym stworem architektonicznym jest natomiast hotel Atlantis znajdujący się na samym wierzchołku sztucznie usypanej wyspy Palmy. Szukając dobrego miejsca widokowego na sfotografowanie Burj al Arab weszliśmy przypadkiem na teren kilku-gwiazdkowego hotelu, z którego obsługa delikatnie nas wyprosiła. Chyba nie wyglądaliśmy jak mieszkańcy tego hotelu. Pozytywnie zaskoczyło nas Jumeirah Madinat niedaleko Burj al Arab. Ładna, niska zabudowa, małe knajpki z klimatem i aż dziwne jest że tu tak mało ludzi. Może dlatego, że już było po 1 w nocy. Na lotnisko dotarliśmy koło 4 rano i po chwili zerwała się ulewa.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz