Poprzedni wpis
Wracając do hotelu ze wzgórze Mandalay (Birma) natrafiliśmy na nocny, uliczny market. Sprzedają tu dosłownie wszystko i przy okazji można zjeść szaszłyki z uszu świni, które moczy się we wspólnym kociołku z mięsnym sosem. Kilka równoległych ulic wokół sprawia wrażenie, że weszliśmy do hurtowni owoców tropikalnych. Pełno tu ananasów, arbuzów, limonek, mandarynek, mango, a także kukurydzy, czosnku i jabłek. A na końcu ulicy przed naszym hotelem siedzieli młynarze, chyba mieli przerwę.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz