Dzień dziewiąty, środa – 18.01.2017
Po śniadanku, jakże innym niż do tej pory (były przeważnie brytyjskie), ruszyliśmy czterema tuk-tukami na wycieczkę serpentynami górskimi do Buduruwagala. Zaraz będzie o wycieczce, teraz trochę o tuk-tukach. Ten mały trójkołowy pojazd jest podstawowym środkiem transportu na Sri Lance, oczywiście obok skuterków. Tuk-tuki mają dwusuwowe małe silniczki napędzające tylną oś oraz bardzo skrętne przednie kółko na pojedynczym wahaczu, co czyni go bardzo zwrotnym. Tuk-tuk osiąga zawrotną prędkość 50 km/h z górki, poza terenem zabudowanym, lecz w mieście nie przekracza 30, przez co wkurza kierowców samochodów i powoduje korkowanie miasta. Tym bardziej, że styl jazdy kierowców tuk-tuków jest bardzo specyficzny, pchają się do przodu i z jednego pasa ruchu robią sobie trzy.
Wracając do wycieczki, w Buduruwagala odwiedziliśmy posąg-płaskorzeźbę Buddy wykutą w skale kilkaset lat temu i za bardzo nawet nie wiadomo przez kogo. Kilkanaście lat temu dopiero posąg został “odkryty” na nowo , teren wokół skały w której jest wykuty, wydarty dżungli i udostępniony do zwiedzania. Po obejrzeniu Buddy i zrobieniu pamiątkowych fotek, podjechaliśmy nad pobliskie jezioro Batala Ara Wewa, gdzie podkarmiliśmy ciastkami i polskimi kabanosami ławicę ryb, czym sprawiliśmy ogólną wesołość naszych kierowców. Następnie obraliśmy kierunek wodospadu Rawana, gdzie z wysokości 25 metrów woda spada po skałach, tworząc liczne jeziorka w których można zamoczyć nogi, albo jak niektóre gapy z Polski (na szczęście nikt z naszych), cały tyłek i to w ciuchach 🙂 .
Powrót pod górkę dla tuk-tuków, okazał się nie lada wyczynem. Bardzo często kierowca musiał zredukować do jedynki, aby wtaczać się na górkę z prędkością 8 km/h. Jeden z pojazdów sprawił nam psikusa i odmówił chwilowo jazdy, lecz po krótkiej przerwie i ostygnięciu żwawo pomknął dalej. Po krótkiej sesji “mycia” nóg, udaliśmy się do świątyni Dova, gdzie do naturalnej jaskini została dobudowana świątynia, w której obejrzeliśmy posągi Buddy oraz freski na suficie i ścianach przedstawiające scenki z życia Buddy. Następnym punktem wycieczki był wiadukt kolejowy w pobliżu Ella, wspierający się na dziewięciu łukach i stanowiący ciekawy obiekt architektoniczny wybudowany w 1921 r. Przejazd pociągu kilka razy w ciągu dnia, zbiera całkiem spore grono turystów, którzy czekają cierpliwie na tarasie widokowym na opóźnione pociągi. Po przejeździe pociągu, wstąpiliśmy na plantację herbaty, gdzie za 3$ dniówki, grupa kobiet zbierała liście. Porobiliśmy sobie zdjęcia, stojąc po pas w krzakach herbaty, oczywiście uważając na węże i pijawki czyhające na ludzi.
Po powrocie do Ella, po całym dniu podróżowania tuk-tukami, udaliśmy się do lokalnej restauracji gdzie pokosztowaliśmy tutejszego specjału, podobno najlepszego na Sri Lance. Janusz nawet pogonił kucharza i odebrawszy mu narzędzia pracy, próbował własnoręcznie przygotować rotti- kotu. Danie to polecam każdemu, jest po prostu pyszne, a z sosem “spicy” tworzy niezapomniany smak. Po posiłku udaliśmy się do naszego hotelu, gdzie tradycyjnie zasiadamy do naszych cowieczornych rozmów oraz zajmujemy się wysyłaniem zdjęć rodzinie i znajomym. Niektórzy jeszcze muszą opisać dzień na stronce dowietnamu.pl 😉 .
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz