Dokładnie dwa miesiące po powrocie z Wietnamu, na zaproszenie Renaty i Grzegorza grupa Vietnam Team spotkała się we Wrocławiu. Wprawdzie nie pełna ponieważ nie wszystkim udało się dojechać, ale 6 osób z 11 stawiło się na spotkaniu. Z powodów niezależnych zjazd (zaplanowany od piątku do niedzieli) nie rozpoczął się zgodnie z umówioną godziną. Na przeszkodzie stanął: samobójca na torach, pożar wagonu i zepsuta trakcja. Mimo kilku godzin spóźnienia imprezę przedwstępną rozpoczęliśmy już w piątek i trwała do białego sobotniego świtu. We wrocławskim domu na głównym, widokowym miejscu powitał nas ołtarzyk (pamiętamy takie z Wietnamu) z darami dla przodków, kadzidełkami, oraz podobizną Kierownika wycieczki (zwykle na ołtarzykach jest to zdjęcie zmarłego przodka). Właściwe obchody drugiej miesięcznicy powrotu z wietnamskiej wycieczki rozpoczęły się w sobotę od butelki Saigon Beer. Głównym punktem zjazdu była zupa Pho Bo przygotowana (jak wszystkie inne potrawy) przez Renatkę. Wywar gotowany na kości z dodatkiem polędwicy wołowej, ryżowego makaronu, kolendry, szczypiorku, kiełek fasoli mung, bazylii i dymki był znakomity. Przyprawiony jeszcze został ostrą papryczką, limonką i sosem rybnym. Kolejnym daniem były świeże sajgonki, czyli makaron ryżowy, ogórek, krewetki i zielenina zawinięta w papier ryżowy i moczone w ostrym sosie. Dalej był łosoś z ryżem, krewetki smażone, a na deser ciasto… mniam!
Głównym trunkiem był wietnamski rum przywieziony z Hanoi, a w tle całego przyjęcia przewijała się tradycyjna muzyka z Wietnamu. Dużo śmiechu wywołał film zmontowany z kamery Artura, który uwiecznił niemal każdy nasz krok na wietnamskiej ziemi.
Renata i Grzegorz dziękujemy za bardzo miłe przyjęcie i gościnę!
Magda, Ania, Ula bardzo się cieszę, że dałyście radę przyjechać.
A tych kogo nie było wspominaliśmy przez cały czas, więc na pewno w ten weekend często mieli czkawkę…
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz