Pobudka 5:15 rozpoczęła nasz drugi dzień na Sri Lance. Dziś wypad do parku (podobno są tam słonie) 😉 Niestety tym razem nie zobaczyliśmy słonia w jego naturalnym środowisku. Ale cala eskapada była udana, widzieliśmy jego “ślady” , niektórzy twierdzą że jeszcze ciepłe ;). Na wycieczce trafiliśmy na kolorowe ptactwo z wielkim pawiem na szczycie drzewa , bawoła biorącego poranną kąpiel, oraz krokodyle, które czyhały na ofiarę i wiele, wiele innych zwierząt. Drogi, po których się poruszaliśmy były w kolorze czerwonym, często bardzo nierówne. Jechaliśmy jeepami jak na prawdziwym safari w Afryce. Po safari przyszła pora na lunch. Nasz ulubiony driver Amal zawiózł naszą wesołą ekipę do lankijskiej restauracji, gdzie trafiliśmy na lokalne wesele. Zamówiliśmy “bufet”, czyli jesz ile chcesz w cenie 1050 rupii (coś ok. 30 zł). Objedliśmy się okrutnie, posmakowaliśmy lokalnych potraw, łącznie z owocami Sri Lanki i tradycyjnym deserem – zsiadłym mlekiem polanym słodkim syropem – pycha. Jeszcze raz Rafał zabierze nas do restauracji z bufetem to mu ukręcę j..a 😉 . Po powrocie z “zimowych wakacji” +8 kg murowane 🙂 .
Dodaj komentarz