Spóźniony samolot, oraz długie oczekiwanie na bagaż spowodowało że w hotelu w Negombo byliśmy w środku nocy. Snu nie było więc zbyt dużo ponieważ rano wyruszamy do Anuradhapura. Przed wyjazdem zaglądamy jeszcze na rybny targ znajdujący się tuż przy morzu. Na niewielkiej plaży stoją łodzie przy których rybacy wyciągają ryby z sieci z porannego połowu. Nieco dalej czekają już niebieskie beczki, w których ryby leżą przez kilka dni w soli. Potem rozkłada się je na ogromnych płachtach i suszy się. Leżą posegregowane wg odmiany i wielkości, a na noc są przykrywane folią żeby żadne ptactwo lub inne zwierzęta ich nie porwały, oraz żeby nie zamokły od deszczu. Nieco dalej jest targowisko, gdzie świeże ryby ważą, kroją, patroszą, wyceniają i sprzedają oraz kupują. A wszystko przy nieugiętym targowaniu. Niezły harmider. Tuńczyki, krewetki, kalmary, kraby, rekiny, barakudy,…
Trasa z Negombo do Anuradhapura zajmuje nam pół dnia. Nim dojedziemy do dawnej stolicy Sri Lanki zatrzymamy się nad morzem, na lunch oraz w Mihintale, które położone jest kilka kilometrów od Anuradhapura. Mihintale to miejsce gdzie na Sri Lance ok. 250 lat p.n.e. zaczął się buddyzm. To tu wysłannik z Indii – Mihinda przyjechał by propagować nauki Buddy. Trafił na podatny grunt i buddyzm zaczął się rozwijać na dobre. Na wzgórzu Mihindy znajduje się biała dagoba z włosem Buddy, kolejna z włosem Mihindy, odcisk stopy Buddy oraz jego wielka siedząca podobizna, skała na której Mihinda nauczał, a poniżej wzgórza pozostałości po klasztorze buddyjskim. Wszystko porośnięte bujną zieloną roślinnością na tle której przemykają mali mnisi w szafranowych szatach.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz