W stolicy Kambodży jesteśmy dwa dni, po czym lecimy do Tajlandii. Z Bangkoku mamy samolot do Moskwy, a potem do Warszawy. W ostatni dzień w Phnom Penh jedziemy tuk-tukami pod wzgórze, na którym stoi Wat Phnom. To bardzo ważne miejsce dla mieszkańców Phnom Penh, ponieważ stała tu kiedyś świątynia wybudowana przez założycielkę stolicy: babkę Phnom (tak ją wołali). W głównym pomieszczeniu jest kilkadziesiąt podobizn Buddy, na ścianach są freski opowiadające historie z khmerskiej wersji Ramajany, a obok świątyni jest biała stupa z prochami króla. Sama babka Phnom siedzi wyrzeźbiona w zadaszonej świątyni i ciężko się do niej dopchać by zapalić kadzidełko. Idąc w kierunku Pałacu Królewskiego zaglądamy do Wat Ounalom, niestety większość budynków jest pozamykanych. Najbardziej reprezentatywnym miejsce w stolicy Kambodży jest bez wątpienia Pałac Królewski. Na rozległym terenie znajduje się okazała sala tronowa, biblioteka, skarbiec królewski, willa Napoleona II, stupy z prochami dawnych królów, dzwonnica, makieta Angkor Wat, czy Pagoda Szmaragdowego Buddy, w której znajduje się ponad tysiąc jego podobizn. Najważniejsze z nich to siedzący na podwyższeniu Budda wykonany z drogocennego szmaragdu, oraz stojący przed nim 90 kilogramowy złoty Budda ozdobiony kilkoma tysiącami diamentów. Ostatnie chwile w stolicy Kambodży każdy spędza na swój sposób: robiąc ostatnie zakupy na Russian Market, siedząc na rzeką i oglądając płynące łodzie, spacerując po wąskich uliczkach pełnych sklepów i restauracji, czy jedząc krewetki w cieście i pijąc ostatni w Kambodży mango shake.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz