Dwa dni spędzamy w nadmorskiej miejscowości Nha Trang. Widok kilku kilometrów plaży spowodował błysk oka u dziewczyn z naszej wycieczki do Wietnamu. I zaraz zaczęły naciskać na mnie by czas wolny na plaży był dłuższy niż te 7 min o których wspominałem im wcześniej.
Na plażę więc polecieliśmy już na wschód słońca. Morze Południowochińskie okazało się być bardzo ciepłe i tego dnia bardzo spokojne. Trzeba było jednak bardzo uważać na słońce, które przypiekało niemiłosiernie. Po kilku godzinach kąpieli morskich i słonecznych pojawiły się w grupie pierwsze oparzenia skóry. W drugim dniu nie wszyscy już byli chętni na plażowanie, więc pojechaliśmy na wodospady. Dzięki temu, że jest pora bezdeszczowa to suchą nogą udało nam się dojść daleko, gdzie można było się ochłodzić w słodkiej wodzie rzeki Ba Ho. Droga początkowo prowadziła nas przez las, potem skakaliśmy po skałach, by na końcu przeciskać się w górę między olbrzymimi głazami po naderwanych metalowych stopniach. Było miejscami ciężko (szczególnie dla tych w rzemykowych sandałkach), ale warto było.
Dwa dni w Nha Trang to czas na relaks: plaża, spacer, knajpka, masaż. Nie wszyscy jednak wyszli zadowoleni z masażu, ponieważ masujący lady-boy okazał się niezbyt delikatny. Żeby się jednak zbytnio nie rozleniwić na plaży, pojechaliśmy zwiedzać pagodę Long Son, katedrę, czy Czmpskie wieże Po Nagar, gdzie musieliśmy ubrać śmieszne szare fartuszki, żeby zakryć kolana. Odwiedziliśmy także galerię Long Thana – znanego wietnamskiego fotografa, który miał niegdyś wystawę w Polsce. Niestety nie było go w domu, ponieważ wyjechał do Sajgonu do córki. Wieczorem jedziemy do Hoi An, wcześniej jednak wyskoczymy jeszcze na soczek ze świeżego mango.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz