Ostatnie dwie noce w Tokio spaliśmy w hotelu z kapsułami. Małe jednoosobowe pomieszczenia, do których trzeba wejść na kolanach. W środku materac, pościel, niewielka półeczka, lampka, kontakt i dwa wieszaki. Zamiast drzwi jest kotarka, a ściany są z cienkiej płyty, więc słyszę nawet jak sąsiad przewraca kartki książki. Walizka do kapsuły już niestety się nie zmieściła więc stoi w korytarzu. Wspólna łazienka, wspólna ubikacja, a przed recepcją miejsce spotkań, oraz stołówka. Niezłe doświadczenie, ale trzeba mieć mocny sen, żeby nie słyszeć późno wracających mieszkańców innych kapsuł. Jest to dość popularny nocleg w Japonii zwłaszcza w miejscach tak tłocznych jak Tokio, gdzie liczy się każdy metr kwadratowy. No i tani. Kapsuły są oczywiście różne, bywają z telewizorem, osobną klimatyzacją, czy drzwiami. My mieliśmy wersję “budżet”. To nie jedyna rzecz która wprawiła mnie w Japonii w wielkie zdziwienie, oto jeszcze kilka:
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz