Pobudka 5 rano! 5.20 wyjazd z hotelu. Jedziemy na safari do największego parku narodowego na Sri Lance – Wilpattu. Wil po syngalesku znaczy kałuża, ponieważ po miesiącach deszczowych (wrzesień – grudzień) tworzą się tu niewielkie oczka wodne i jeziorka (kałuże). To najstarszy park narodowy na Sri Lance otwarty w 1938 roku. Wsiadamy do dwóch aut, którymi przez 4 godziny będziemy tropić słonie, tygrysy, wargacze, krokodyle, pytony i kury lankijskie. Te ostatnie wytropiliśmy… oraz odcisk łapy tygrysa. Wracamy do Anuradhapura na śniadanie i po południu zwiedzamy świątynie i dagoby dawnej stolicy: Tuparama (najstarsza), Abhajyagiri z kamieniem księżycowym, Spiżowy Pałac, Dżetawanarama (największa) czy Kottam Pokuna (para basenów). Jedziemy także do najstarszego (podobno jest to udokumentowane) drzewa na świecie, którego szczepka pochodzi z drzewa pod którym medytował Budda. Szczepka została zasadzona przez króla Tissę w III w p.n.e. Jest to bardzo ważne miejsce dla buddystów, dlatego jest mocno strzeżone. Żeby tam wejść musimy minąć uzbrojonego żołnierza, przejść przez dwie bramki i jeszcze natykamy się na policję przy samym drzewie. Do dagoby Ruwanweli idziemy wieczorem, gdy jest już ciemno. Biała świątynia jest oświetlona, a wokół modlą się miejscowi. Atmosfera jest magiczna, i do tego jesteśmy jedynymi turystami w tym czasie, w tym miejscu.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz