Kolejnego dnia (trzeciego) tuż po 2 w nocy ruszyliśmy z Tete Rousse (3167 m n.p.m.) na Mont Blanc (4810 m n.p.m.). Ściana Goutera dała nam mocno w kość, ponieważ przejście 650 m przewyższenia w nocy na prawie pionowej ścianie nie było łatwym zadaniem. W końcu dotarliśmy do schroniska Gouter (3835 m n.p.m.), a potem do schronu Vallot (4362 m n.p.m.) Od tego momentu chmury, mgła i silny wiatr towarzyszyły nam aż do samego szczytu.
Powoli krok za kroczkiem, z wieloma przerwami o godz. 14 dotarliśmy na Mont Blanc, na wysokość 4810 m n.p.m. Widoczność na szczycie była jednak tylko na kilka metrów.
W czasie powrotu zgubiliśmy drogę i niemalże ześliznęliśmy się z ostro pochylonej, śnieżnej ścianki. Zejście do schroniska Gouter zajęło nam 4 godziny, ale ścianę Goutera ze względu na pogodę musieliśmy odłożyć na kolejny dzień. Okazało się, że nie był on lepszy, a w dodatku nasypało więcej śniegu. Związani linami, w rakach, powoli zeszliśmy do namiotów, których już nie było tam gdzie je rozbiliśmy. Burza śnieżna z silnym wiatrem wyrzucił je kilkadziesiąt metrów dalej, łamiąc część kijków. Pozbieraliśmy mokre rzeczy, spakowaliśmy się i zeszliśmy do tramwaju Mont Blanc i nim dojechaliśmy do St Gervais les Bains le Fayet.
Dodaj komentarz