Poranek w Sajgonie (Wietnam Południowy) zaczął się bardzo wcześnie, więc chyba nie wszyscy się wyspali, tym bardziej że wczorajszy wieczór skończył się dzisiaj. Szybkie śniadanie w hotelu i chwilę po godzinie 7 byliśmy pod biurem, z którego mieliśmy autobus do Delty Mekong. Wietnamski przewodnik Hai na dzień dobry powiedział nam, że z twarzy wyglądamy jak Polacy, a gdy dowiedział się, że jesteśmy Polakami, usłyszeliśmy od niego po polsku “kocham ziemniaki”.
Po dwóch godzinach dojechaliśmy do Ben Tre skąd pochodzą oryginalne cukierki kokosowe wytwarzane na plantacjach kokosów w małych “fabryczkach”. Łodzią wypłynęliśmy na Mekong by popatrzeć jak toczy się tam życie wokół palm kokosowych. W niektórych miejscach było dość wąsko, kilka razy sternik musiał obniżać dach statku, ponieważ małe mosty nad rzeką wiszą dość nisko. Przy wytwórni cukierków kokosowych którą odwiedziliśmy była niewielka pasieka, oraz miejsce gdzie przy degustacji owoców kobiety śpiewały tradycyjną muzykę wietnamską z Delty Mekong. Próbka muzyczna tu:
http://www.dowietnamu.pl/spiewanie-w-wietnamie/
Środków transportu mieliśmy dziś sporo, bo do autobusu i łodzi dołączyły jeszcze czółna i motory z ośmioosobowymi pakami. Wieczorem w nocnym markecie w Can Tho jedliśmy wietnamskie fast foody: szaszłyki z ośmiorniczki, lody robione na poczekaniu, czy wesołą wołowinę poruszającą się zygzakiem (Artur był przekonany, że to wołowina, ale ruch ręki sprzedawczyni sugerował, że to była ryba lub wąż).
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz