Good vietkong, good vietkong – chwalił mnie z uśmiechem na ustach przewodnik naszej wyprawy do tuneli Cu Chi. Nie byłby to w naszej strefie kulturowej komplement, ale tutaj to na pewno. Za co? Ponieważ wlazłem do tunelu prowadzącego do podziemnych labiryntów komunistycznej armii Wietnamu. Uczucie niebywałe. Klaustrofobiczne raczej nie, ale wyobraźnia działa. Budując muzeum Wietnamczycy postarali się odtworzyć w najdrobniejszych szczegółach bohaterstwo chłopaków i dziewczyn z Wietkongu. Widzieliśmy pułapki “for enemys”, sale spotkań, czołg odbity amerykanom, lej po bombie zrzuconej przez B52, i wysłuchaliśmy propagandowej prezentacji. A na koniec poczęstowano nas maniokiem. Przewodnik skwitował: “Biedni żołnierze Wietkongu, nie mieli jedzenia, nie mieli kobiet, tylko maniok.”
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz