Wilpattu to największy i jeden z najstarszych parków narodowych na Sri Lance. Szczyci się największą populacją lampartów, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że raczej ich nie zobaczymy. Mieliśmy tylko nadzieję, że słonie okażą się bardziej łaskawe i będziemy mogli nacieszyć nimi oczy. Zaraz na początku safari znaleźliśmy już pierwsze ślady słoni – odchody, ale nikt z nas nie miał ochoty sprawdzić od kiedy tu leżą (czyli czy są ciepłe). W czasie jazdy autem terenowym po parku widzieliśmy iguany, bawoły, kury cejlońskie, krokodyle błotne, czaple, orły, sambary indyjskie, jednak słoń nie chciał się pokazać. Kończąc safari zatrzymaliśmy się na chwilę przy niewielkim oczku wodnym, przy którym stał sambar indyjski. Gdy ruszyliśmy w kierunku bramy wyjazdowej z parku, sambar nagle uciekł w popłochu i z lasu wyszedł słoń. Stanął przy wodopoju i wtedy wokół zapanował cisza. Patrzyliśmy jak gasi pragnienie, chlapie się wodą zmieszaną z błotem i z gracją wraca do lasu.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz