Drugi dzień w Delcie Mekong upłyną nam (dosłownie) na rzece. Z centrum Can Tho popłynęliśmy na wodny market, w którym Wietnamczycy zaopatrują się w owoce i warzywa. Duże statki – hurtownie, najczęściej sprzedają tylko jeden rodzaj towaru: arbuzy, ananasy, dynie, kapustę, ziemniaki słodkie, czy kokosy. Do naszej łodzi podpływały niewielkie czółna oferujące turystom napoje, kokosy (2,60 zł za sztukę), ananasy, pamelo, a nawet zupkę pho. Niestety dziś znów nie do końca się wyspaliśmy, ponieważ targ działa tylko rano. Z szerokiej rzeki przepływającej przez Can Tho skręciliśmy w jedną z wielu odnóg, gdzie znajduje się zaciszny ogród. Prócz owoców można było tam zjeść kaczki, żaby, węże i szczury z grilla. Z tego miejsca pojechaliśmy rowerami do 200-letniego drzewa, którego pień już umarł, ale gałęzie zapuściły już nowe korzenie. Ogromnie rozłożyste drzewo. Jechaliśmy tam wzdłuż rzeki, ale ze względu na to, że jest jeszcze pora sucha to im dalej w głąb dżungli tym szerokie koryto zamieniło się w wąski strumień.
Wracając do Sajgonu zatrzymaliśmy się na miejskim targowisku w Vinh Long.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz