W czasie naszej podróży na Madagaskarze bardzo dużo czasu spędziliśmy w aucie. Powodem były oczywiście kiepskie drogi, których wiele z nich wymaga aut z napędem na 4 koła. Z jednej strony było to dość męczące, ale z drugiej strony mieliśmy okazję zobaczyć jak szybko zmieniają się za oknami krajobrazy. A krajobrazy na Madagaskarze zapierają dech.
Najbardziej wyboistą drogę mieliśmy do Tsingy. W czasie pory deszczowej jest nieprzejezdna. Z przerażeniem patrzyliśmy jak samochód ciężarowy z towarem i ludźmi na samej górze przechyla się w obie strony. Siedząc tak wysoko pasażerowie raczej musieli mieć nerwy ze stali. Chociaż nie było widać, żeby robiło to na nich wrażenie. W takich warunkach o zgubienie pasażera, czy bagażu nie jest trudno. Ponad 2 km jechaliśmy za inną ciężarówką (tym razem osobową), której z dachu spadła sporej wielkości torba. Kierowca z pewnością tego nie zauważył, ponieważ nie zatrzymał się. Nasze ciągłe trąbienie brał pewnie za sygnał, że chcemy go wyprzedzić. Po kilku minutach zatrzymał się w końcu, ale takim dużym autem raczej nie miał szans zawrócić na tej drodze. Ciekawe czy ktoś poszedł po zagubioną torbę.
Na Madagaskarze niedawno skończyła się pora deszczowa, ale w niektórych rzekach było jeszcze sporo wody. Droga przecinała kilka z nich. Na większych rzekach były promy, na mniejszych mosty, ale przez te niewielkie kierowca musiał przejechać… Jedna miała tak wysoki stan wody, że kierowca poprosił, żebyśmy zabrali plecaki z podłogi auta, bo woda może je zalać. Przejechaliśmy, ale woda sięgała po reflektory samochodu.
W wioskach najczęściej nie ma kanalizacji, dlatego często widzieliśmy ludzi przy rzekach, gdzie się kąpali i robili pranie. Potem by wyschło rozkładają je na krzakach i brzegu rzeki.
Mimo nierównych dróg kierowca nie oszczędzał auta i pędził przez wioski nie zważając na bawiące się na drodze maluchy. Często biegły w naszą stronę wyciągając ręce po cukierki. Po ulicy łażą też psy, kozy, kaczki, zebu, kury, czy indyki. Jeden indyk zakończył życie pod kołami naszego auta. W miejscowościach natomiast nasz samochód oblegali sprzedawcy owoców, grillowanych kurczaków, orzeszków.
Jadąc ze stolicy na południe Madagaskaru w wielu miejscach na drodze pracowały brygady remontowe. Prymitywnym sprzętem łatają czerwoną ziemią dziury w jezdni, po czym wyciągają ręce w kierunku aut prosząc kierowców o zapłatę. Państwo niestety im nie płaci, a oni w końcu robią dobrą robotę dla użytkowników dróg i wynagrodzenie im się należy. Raz zatrzymaliśmy się przy takiej 5-osobowej brygadzie i rozdaliśmy im kredki, bloki i zabawki. Tak, zabawki, ponieważ średnia wieku tej brygady remontowej to było 6-7 lat.
Mimo wielu młodocianych (i nie tylko) brygad remontowych drogi, które pamiętają jeszcze kolonię francuską są w bardzo kiepskim stanie. Nie ma się więc co dziwić, że w jednym kole urwaliśmy 3 śruby. Potem wracaliśmy w nocy z żandarmeria chroniącą nas przed bandytami dahalo.
Podczas naszej podróży bardzo często zatrzymywała nas policja do kontroli dokumentów. Eli (nasz kierowca) powiedział, że przed okazaniem pliku dokumentów kierowcy czasem pytają: dokumenty czy na kawę? To reakcja na wszędobylską korupcję; częste wymuszanie łapówek, czy też prośby ze strony policjantów o pieniądze. Jeden policjant, widząc, że rozdajemy dzieciom bloki i kredki, powiedział, że on też ma córkę. Dostał więc od nas szkolne przybory.
Zdarzało się, że w niektórych lokalnych barach, w których jedliśmy po drodze, toalety były bardzo paskudne. W związku z tym Eli często zatrzymywał się w „busz tojlet”. Ledwo się zatrzymaliśmy między górami a ze zboczy wzgórz, gdzie pasą się krowy, lecą do nas młodzi pasterze. Mają z pewnością po 9-11 lat. Podchodzą do nas niepewnie, ponieważ z auta wychodzą „vazaha”, czyli „biali”, a na Madagaskarze wszyscy wiedzą, że vazaha porywają dzieci. Mimo strachu mają nadzieję, że jednak coś dostaną. I oczywiście dostali, przybory szkolne, oraz koszulki, bo te, które mieli na sobie zdaje się, że mają już wiele lat.
Madagaskar, czyli Czerwona Wyspa to miejsca, które urzeka. Madagaskar to oczywiście piękne krajobrazy, lemury, baobaby, ale także ogromna bieda.
Wietnam - to jedno z najpiękniejszych azjatyckich miejsc. Ale jest coś jeszcze niż tylko piękna architektura i oszałamiająca przyroda. Pyszne jedzenie, przyjaźni ludzie...
Do kraju, gdzie buddyzm miesza się shinto, a drapacze chmur otaczają tajemnicze świątynie. Zjemy nie tylko sushi, ale też gyoza, takoyaki, okonomiyaki, wagyu, ramen
Kolejna relacja, która rozpala wyobaźnię👍