Nasze bungalowy stoją na stromym zboczu rzeki Hinbuon, która prowadzi do jaskini Kong Lor. Jaskinia jest największą atrakcją tej okolicy, ale nie tylko. Z tarasu restauracji widać niewielki odpływ od rzeki – to Niebieska Laguna. To bardzo spokojne miejsce, nie słychać warkotu motorówek, czy śmiechu bawiących się wzdłuż rzeki dzieci. Woda w tym miejscu jest krystalicznie czysta, dzięki czemu mimo dużej głębokości dokładnie widać co jest na dnie: zwalone konary drzew, olbrzymie głazy. W niektórych miejscach natomiast jest tak płytko, że kajak grzęźnie na płyciźnie. Brzeg Niebieskiej Laguny jest mocno porośnięty dżunglą, a wokół są wysokie góry. Po śniadaniu jedziemy do Phonsavan. Nasza dzisiejsza trasa jest długa, to 400 km, których przejechanie zajmuje nam 10 godzin. Drogi są w bardzo złym stanie, o czym przekonuje się Ania z Eweliną, które siedzą na końcu busa i podskakują z radością pod sam sufit. Zamienić się miejscami nie chcą. Jedziemy na północ Laosu. Krajobraz zaczyna się zmieniać: równina z wyschniętą roślinnością ustępuje zielonym wzgórzom. Tuż przed Phonsavan zatrzymujemy się w Wat Phiawat – świątyni wybudowanej w XIV wieku oraz That Foun – wielkiej stupy, która kilka wieków temu stała pod dachem. Obok That Foun jest niewielki sklepik, gdzie mieszkanka najpierw pokazuje jak robi szale na prymitywnym krośnie, a potem je sprzedaje. Dziewczyny jak tam weszły było jeszcze jasno, ale gdy wychodziły było już ciemno.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz