Kolejnym etapem naszej wyprawy do Wietnamu jest rzeka Mekong. Po raz kolejny jestem w Delcie Mekongu, a mimo to robi ona na mnie ogromne wrażenie. Potężna rzeka której delta zajmuje ponad 1 mln ha i w której mieszka 20 mln ludzi, jest nie do ogarnięcia, poprze swoje rozłożyste macki – odpływy. Próbuje ją porównać do Odry nad którą mieszkam…, ale się nie da. Mimo corocznych powodzi w tym miejscy, Wietnamczycy przyjeżdżają tu jak do ziemi obiecanej i chcą tu mieszkać, bo tu jest najwyższy standard życia (choć na początku nie dla wszystkich)
A my pływamy sobie w kajakach, w wąskich kanałach, chodzimy wśród palm kokosowych, jeździmy motorikszami po plantacjach i jemy wyśmienite owoce, których ze świeczką szukać na polskich targowiskach: jackfruit, longan, czy smoczy owoc. Zaglądamy też na stragany, gdzie pełno jest krewetek, kalmarów i ryb o nieznanej nazwie.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz