Dzisiaj na japońskim niebie jest pochmurno, a po południu zaczął nawet kropić deszcz. Z Osaki jedziemy do prawdopodobnie najładniejszego zamku w Japonii – Himeji. W przeciwieństwie do zamku w Osace i wielu innych zamek Himeji przetrwał najazdy, wojny, trzęsienia ziemi, oraz tajfuny. Stoi na wzgórzu Himayama od ponad 400 lat. Ma piękną białą sylwetkę dlatego nazywany jest Zamkiem Białej Czapli. Wykonany z drewna pokryty jest białym tynkiem (łącznie z dachówkami) co powoduje że “błyszczy się on z daleka”. Wnętrze zamku jest wiernie zachowane, całe w drewnie z wąskimi i stromymi schodami, które prowadzą na ostatnie piętro, gdzie stoi niewielka świątynia. Cudo!
Drugą część dnia spędzamy w 1,5 milionowym mieście. Kobe. To stąd pochodzi najlepsza wołowina japońska Kobe Beef. Podobno krowy rasy Wagyu, z których pochodzi to mięso są masowane, słuchają muzyki poważnej i pojone są piwem, żeby tłuszcz w mięsie równomiernie się rozprowadzał. Wizytówką Kobe jest część portowa miasta z deptakiem, restauracjami podającymi Kobe Beff, butikami, śpiewającym Elvisem Presleyem i pomnikiem upamiętniającym trzęsienie ziemi w 1995 roku. Charakterystycznym miejscem widocznym z daleka jest czerwona wieża Kobe Port Tower, która ma taras widokowy na wysokości 100 metrów. Nie ma tu zbyt wiele ludzi. Odwiedzamy też kolorowe Chinatown, które przepełnione jest restauracjami i punktami z jedzeniem na wynos. Długi spacer po Kobe udowodnił nam, że jest to bardzo fajne, nieduże miasto, do którego można przyjechać by spędzić kilka spokojnych dni.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz