Aktualności

Autobus na Sri Lance

10 września 2022
Autor:
Rafał

Autobus do Fort Galle.

Spędziliśmy kilka dni nad Oceanem Indyjski. W związku z tym, że leżenie na plaży nie jest moim ulubionym zajęciem to staram się wolny czas spędzać czynnie. Czekamy na autobus i jedziemy do miasta Galle, którego stara część – fort – wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Stare budynki pamiętają czasy kolonialne: te brytyjskie i wcześniejsze holenderskie. W związku z tym, że Holendrzy oddali Anglikom fort bez walki to dzisiaj możemy oglądać go w bardzo dobrym stanie. Najbardziej imponujące są mury otaczające fort i bastiony na załamaniach muru, ale miejsc wartych uwagi jest więcej: latarnia morska, kościół Groote Kerk, kościół anglikański, dawne koszary wojskowe, czy świątynia muzułmańska. Zabytki jednak to nie wszystko. Wiemy już, gdzie w Galle są najlepsze lody (różne smaki z domowej produkcji) i jubiler, który za niezbyt wysokie pieniądze sprzedaje piękne bransoletki i kolczyki.

Autobus pędzi przez wioski

Do Galle jedziemy lokalnym autobusem, który jest pięknie wymalowany z zewnątrz jak i w środku. Zwłaszcza na suficie jest wiele kolorowych obrazków przedstawiających Buddę i hinduistycznych bogów. Kiedy wsiedliśmy do autobusu i ten ruszył, kierowca chwile dyskutował z bileterem. Pewnie ustalali cenę ile wziąć za przejazd od białych, którzy uchodzą tu za chodzące dolary. Dla kierowcy ważniejsze od hamulców są dwa sygnały dźwiękowe, które skutecznie informują o tym, że jedzie. Momentalnie wszyscy schodzą mu z drogi, więc autobus może z niezłą szybkością pędzić przez małe miejscowości. 

Kierowca ma mały telefon, przez który w czasie jazdy ciągle rozmawia i wysyła sms-y. Dobrze, że to nie jest smartfon bo pewnie jeszcze serfował by po internecie. Jednak mocno skupiony jest nie tylko na swoim telefonie, ale także na drodze. Pierwszy raz doświadczyłem jazdy, gdy kierowca ogromnego autobusu zatrzymał się na pasach by przepuścić pieszego, który przezornie zatrzymał się w połowie przejścia. No bo wiadomo, że na pasach pierwszeństwo ma autobus. Szacun dla kierowcy.
Autobus zatrzymał się na przystanku końcowym. Kierowca zapytał nas skąd jesteśmy. 

Żółw albinos

Na drodze do Galle jest farma żółwi, gdzie mieszkają kalekie i chore osobniki. Doczekają się tutaj swoich ostatnich dni. W jednym zbiorniku pływa żółw albinos z jasną skorupą, która prawdopodobnie genetycznie jest zniekształcona. Ma problemy ze wzrokiem i w środowisku naturalnym nie przeżył bym długo. Podobno na Sri Lance są trzy żółwie albinosy. Na farmie jest też kawałek plaży, gdzie w piasku zakopane są żółwie jaja. W tym miejscu jest gwarancja, że spokojnie się wyklują i bez zagrożenia ze strony drapieżników dotrą do morza. I będą mogły żyć w naturze. 

Łowią czy pozują?

Jeszcze jedno miejsce w drodze do Galle przyciąga naszą uwagę. To lokalni wędkarze, chociaż kiedyś śmiało można było powiedzieć, że to rybacy, ponieważ ze swojej pracy utrzymywali rodziny. Kilka metrów od plaży siedzą tuż nad wodą na cienkich kijach i łowią ryby. Właściwie to do końca nie wiadomo co robią, czy łowią ryby, czy pozują do zdjęć. Jest kryzys na Sri Lance, jedzenie w ostatnich miesiącach mocno podrożało, więc być może łowią ryby. Ale z drugiej strony jest ich zbyt dużo w jednym miejscu, a na plaży jest ich kolega, który pilnuje żeby żaden turysta nie zrobił im zdjęcia bez wcześniejszej opłaty. Tak czy siak ze swojej pracy utrzymują rodziny. W pewnym momencie kilku z nich nagle zeskoczyło z kijów pokazując, że zaraz będzie padało. To jest dla nas sygnał żeby uciekać. Faktycznie mieli rację. Dobiegając do oddalonego o 100 metrów auta dopadł nas deszcz.

Kolejna wycieczka na Sri Lankę już w grudniu. Mamy jeszcze wolne miejsca.

Przeczytaj więcej o naszych podróżach w Azji:

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *