Dwa dni i jedną noc spędzamy na zatoce Ha Long. To bez wątpienia najpiękniejsze miejsce w całym Wietnamie. Po prawie dwóch tygodniach intensywnego zwiedzania Wietnamu mamy teraz odrobinę relaksu. Mimo to, że jest tu tak wiele turystów nie widać tego, ponieważ statki porozrzucane są wokół wapiennych skał. Większość wysp to wieże, pionowo wyrastające z morza, które zamieszkiwane są jedynie przez zwierzęta. Niektóre znowu oblegane są przez turystów np.: wyspa Ti Top, gdzie jest punkt widokowy i plaża. Nie wszyscy jednak kąpią się w morzu, ponieważ woda nie jest zbyt ciepła. Niebo jest zachmurzone, trochę wieje i jest lekka mgiełka przez co widoczność nie jest najlepsza. Mimo wszystko mamy tu niezapomniane przeżycia: statek płynie, a my leżymy na górnym pokładzie i oglądamy góry. Przesiadamy się na mniejszą łódkę i podpływamy na wyspę Bo Hon, gdzie znajduje się jaskinia Sung Sot, czyli Jaskinia Niespodzianka. Żeby do niej wejść trzeba wspiąć się po kilkudziesięciu schodach, ale jaskinia jest tego warta. Drugiego dnia wypożyczamy kajaki, aby przepłynąć przez niewielki otwór w skale do zatoki wewnątrz góry, na której grasują małpy. Na statku śpimy na parterze w kajutach dwuosobowych, na pierwszym piętrze jest jadalnia, a na górze taras widokowy z leżakami. Przed kolacją mogliśmy nauczyć się jak zawijać sajgonki, a w nocy kapitan oświetlił przy dziobie morze i zaczęliśmy łowić kalmary. Podobno światło je wabi, jednak po godzinie moczenia wędki w wodzie nie złapaliśmy nic. Na drugi dzień rano Grzesiek zarzucił wędkę i po chwili wyciągnął na haczyku kalmara. To się nazywa mieć szczęście.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz