Kilka dni odpoczywamy na plażach Kambodży. Sihanoukville to miasteczko w południowo-wschodniej części kraju, które jest znanym miejscem wśród turystów. Wynajmujemy łódź i płyniemy dwie godziny na niewielką wyspę Koh Rong Sanloem. Morze jest płaskie, a łódź spokojnie przecina wodę. Do czasu… oddalając się od brzegu morze robi się coraz bardziej wzburzone i zaczyna bujać łodzią. Grzesiu rozdaje tabletki, a Wanda szybciutko ubiera kamizelkę ratunkową. Łódź groźnie zaczyna się przechylać to w jedną, to w drugą stroną. Pomimo tego, że sternik ustawia dziób łodzi do fal to z wyższego pokładu zaczynają spadać filiżanki ze stolików. Załoga statku natomiast chodzi po pokładzie jakby to był stały ląd. Zatrzymujemy się przy wyspie Koh Thas gdzie można chwilę snorkować w ciepłej przybrzeżnej wodzie. Naszym celem jest jednak Koh Rong Sanloem. Plaża na tej wyspie to cudowne miejsce: biały piasek, ciepłe i czyste morze, w którym mielizna ciągnie się daleko od plaży. Do tego są knajpy nad wodą, piękna pogoda, a na wyspie nie widać zbyt wielu głośnych Chińczyków. Dziewczyny siedzą w wodzie, a “kelnerzy” donoszą im drinki. Niestety po dwóch godzinach cudownie spędzonego czasu w prześlicznych okolicznościach przyrody musimy wracać na statek. I sytuacja znowu się powtarza: najpierw spokojne morze, na którym fale robią się coraz wyższe, łódź zaczyna się mocno bujać, Grzesiu rozdaje tabletki, Wanda i pozostałe dziewczyny się boją, garnki w kuchni spadają, a na górnym pokładzie ktoś “oddał” obiad. Jest przygoda!
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz