Z samego rana wyjeżdżamy z Siem Reap. Prosta droga zmienia się w ostry podjazd i nasz kierowca Nim musi wyłączyć klimatyzację w aucie, żeby jego nie młody już minivan z 11 osobami w środku wjechał pod górkę. Czerwona (nie wyasfaltowana) droga tak mocno się kurzy, że wszystkie drzewa i krzaki wokół nabierają krwistego koloru. Docieramy do parkingu z którego droga przez plac ze straganami prowadzi nad wodospad. Woda nie jest zbyt ciepła, ale nie wszystkim to przeszkadza i wskakują do rzeki. Tuż obok wodospadów jest przebieralnia, gdzie za jednego dolara można wypożyczyć schowek na ubrania i kąpielówki. Świątynie w Kulen porozrzucana są na terenie kilkunastu kilometrów w dżungli na wzgórzu i dostęp do nich nie jest łatwy. Jedziemy do wielkiego Buddy, oraz do tysiąca lingamów, które leżą na dnie rzeki. Wracając z Kulen zatrzymujemy się w Banteay Srey, gdzie misternie rzeźbione w czerwonym piaskowcu reliefy na ścianach świątyni wprowadzają wszystkich w zachwyt. Niedaleko stąd znajduje się Muzeum Min Lądowych, założone przez Aki Re, który prowadzi także szkołę dla kalekich dzieci lub sierot, na drodze których stanęły miny i niewybuchy. Zwiedzanie kończymy w świątyni Pre Rup czekając na zachód słońca, ale niebo jest tak zachmurzone, że decydujemy się wcześniej wracać do hotelu.
Rafał a co to jest na tym 2gim zdjęciu?
Pozdro Pawel
Lingamy zatopione w rzece. Podobno jest ich tam 1000