Jest jeszcze ciemno, gdy wcześnie rano jedziemy do Wilpattu – największego parku narodowego Sri Lanki. Park słynie z tego, że zamieszkują w nim m.in lamparty, wargacze i słonie indyjskie. Wilpattu leży na obszarze 1317 km kwadratowych, więc tylko możemy mieć nadzieję, że zobaczymy któreś z tych zwierząt. Jedziemy przez dżunglę po czerwonej ubitej ziemi i wypatrujemy zwierzynę. Napotykamy warany, koguty, jelenie aksis, pawie, ale lampartów brak. W pewnym momencie nasz kierowca zdecydowanie przyspieszył i po kilku minutach zatrzymujemy się w miejscu gdzie stoi już kilkanaście aut i ludzie wypatrują w krzakach słonia. Podobno tam jest, ale z naszego miejsca go nie widać. Jeszcze wcześniej nasz ranger zatrzymał się na drodze i pokazywał miejsce, gdzie poruszający się czarny cień wg niego był wargaczem (niedźwiedziem zagrożony wyginięciem). Być może. Trzeba przyznać, że w czasie tej wyprawy na Sri Lankę niewiele udało nam się zobaczyć w Wilpattu.Popołudnie spędzamy na zwiedzaniu starej części Anuradhapury. Bardzo ciekawym miejscem jest kompleks klasztorny Isurumunija. Znajdują się tu (podobno) najpiękniejsze płaskorzeźby na wyspie m.in mężczyzna z koniem, czy kąpiące się słonie w stawie. Pojechaliśmy jeszcze pod święte dla buddystów drzewo Bo – Sri Maha Bodhi, gdzie masa ludzi przychodzi się modlić i składa dary. Szczepka tego drzewa pochodzi z miejsca, w którym 2600 lat temu medytował Budda. Drzewo z Anuradhapura uznane jest za najstarsze historycznie udokumentowane żyjące drzewo na świecie. Posadzono je bowiem w III w p.n.e. Nie tylko w Sri Maha Bodhi są tłumy. Wielu wiernych ubranych na biało przyszło pod stupę Ruwanweli. Niektórzy niosą szarfę symbolizującą sznur Buddy, którą owijają stupę, inny siedzą wokół lub palą świeczki. Robi się już ciemno, spod oświetlonej białej stupy dochodzi głos trąbek przegrywający modlącym się.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz