Zmęczeni nieco zwiedzaniem świątyń ostatni dzień w Japonii spędzamy włócząc się po Tokio bez celu. Jedziemy na największy tokijski targ rybny hurtowników – Tsukiji, można tu dostać najdziwniejsze stworzenia morskie z przeznaczeniem na japoński talerz. Na obrzeżach targowiska jest wiele restauracji i budek, gdzie można spróbować niewielką namiastkę tego czym handlują na targu. Sushi z surowym tuńczykiem, sosem rybnym i wasabi ( nazywane chrzanem japońskim) było wyśmienite. Kolejnym miejscem, gdzie można spróbować japońskich (i nie tylko) specjałów są uliczki przy torach niedaleko dworca Ueno. Są tu także ciuchy, buty, zegarki, pamiątki i masa ludzi.
Przygotowujemy się psychicznie do powrotu do domu. Lecimy z Tokio do Rzymu, a potem… nie wiadomo bo odwołali nam lot z Rzymu do Berlina. Air Berlin zbankrutował, a firma rezerwująca bilety przerzuca się odpowiedzialnością z linią lotniczą Alitalia, która współpracowała z Air Berlin. Zostaliśmy więc na lodzie 🙂 .
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz