Godzinę drogi od Hoi An znajduje się sanktuarium My Son, które powstało między IV, a XII wiekiem. Wybudowane zostało przez Czamów przybyłych do Wietnamu z Indonezji. Ceglane wieże pełniły funkcje kulturalne i religijne. Do dnia dzisiejszego zostało nieco ponad 20 obiektów, ale co roku ta liczba wzrasta ponieważ odbudowywane są kolejne wieże. Jeszcze w latach 40- tych XX wieku było ich 70, ale po amerykańskich nalotach bombowych w 1969 roku większość została zniszczona. Pierwszym konserwatorem zabytków, który przybył po wojnie do My Son był Polak Kazimierz Kwiatkowski. Musiał najpierw wraz z Wietnamczykami odgruzować i rozminować teren, żeby później móc udokumentować to co zostało i rekonstruować. Wkład Kazika w odbudowę był tak duży, że można o nim poczytać w muzeum My Son. Jeśli ktoś nie był w Angkorze w Kambodży, czy w Bagan w Birmie to wietnamskie My Son zrobi na nim ogromne wrażenie.
Niebo nad czamskimi wieżami było zachmurzone, ale nie padało, jednak spacer przez ponad 2 godz. przy tak dużej wilgotności był naprawdę męczący. Nieco chłodniej było na łodzi którą wracaliśmy do Hoi An. Prócz sielskich widoków zaserwowano nam także lunch z ryżem, warzywami i tofu.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz