Kilka dni (na początku i na końcu naszej wyprawy) spędziliśmy w największym mieście Wietnamu – Ho Chi Minh City, czyli Sajgonie. Marek “Mikołaj” pod wpływem chwili i atmosfery tego największego miasta Wietnamu, swoje odczucia przelał na papier:
Złote słońce promieniem
ogarnęło Sajgonu ziemię.
I wieczór powoli nadchodzi.
Zmrok pochłonął już miasto,
w hotelu zrobiło się ciasno,
a uliczne życie się rodzi.
Romek w hotelu drzemie
przy wyłączonej klimie
i we śnie fotografie wciąż robi.
Zapach grilla owiał hotel,
nabraliśmy wielką ochotę,
pora w 301 imprezę zrobić.
Trzecia flaszka już pęka.
Jutro to będzie męka.
Coś trzeba będzie temu zaradzić.
Gdy spojrzeć na ulicę,
organizm sam budzi chcicę.
Mus to będzie dzisiaj rozchodzić.
Ruszyliśmy w uliczki ciasne,
by poskromić żądze własne.
Nie zdążyłem się nawet podniecić.
Piękne Wietnamki malutkie,
lecz życie zbyt krótkie,
by HIV-a do domu przywozić …
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz