Aktualności

Prison Island – wyspa żółwi

01 kwietnia 2021
Autor:
Rafał

Szalona jazda na Zanzibarze.

Jazda samochodem po wyspie Zanzibar jest równie emocjonująca jak bardzo wyrównana walka zawodników MMA. Raz twój kierowca wymusza przy wyprzedzaniu, a kolejny raz inny. Raz kierowca z przeciwka jedzie na czołówkę, a kolejny raz twój kierowca wyprzedza poboczem. Lepiej nie siadać na przednim fotelu bo za dużo się widzi i wtedy trudno opanować emocje. 

Sternik-przewodnik

W Stone Town gasimy pragnienie wodą kokosową i idziemy w stronę portu, gdzie chłodniejsze powietrze niesione przez bryzę znad oceanu daje nam dodatkową ochłodę. Od razu pojawia się tubylec, przedstawia jako Thomas i błyskawicznie przechodzi do autoprezentacji. Pręży pierś i wskazuje na wiszącą tam jakąś etykietkę. Mówi, że jest przewodnikiem, że oprowadzi, pokaże, opowie, załatwi, zawiezie itd. Przechodzimy więc do negocjacji i podana przez niego wysoka kwota topnieje z każdą chwilą jak śnieg na Kilimanjaro w promieniach letniego słońca. 

Dobijamy targu i idziemy w stronę łodzi, która jest zacumowana przy plaży. Jest dość duża. Siadamy, kotwica idzie w górę i ruszamy w stronę wyraźnie widocznej na horyzoncie wyspy. Podróż trwa niecałe pół godziny i z każdą chwilą zbliżamy się do porośniętej zieloną roślinnością wyspy, która otoczona jest pierścieniem śnieżnobiałego piasku. Jest płytko i łódź nie może dobić do samego brzegu, więc idziemy po kolana w kryształowej wodzie.

Stare żółwie

Z plaży wchodzimy po kamiennych schodach, które przechodzą w dwie rozdzielające się ścieżki. Pierwsza prowadzi do Sanktuarium Żółwi, a druga do więzienia.

Wchodzimy na ogrodzony teren, gdzie od razu przy wejściu witają nas potężne żółwie. Są faktycznie ogromne, a każdy z nich ma wymalowaną liczbę lat, które przeżył. Są one imponujące: 78, 86, czy 104. Najstarsza w tym stadzie jest jednak żółwica, którą spędza czas w nieco bardziej ustronnym miejscu. Ma aż 197 lat, a mimo to jest w całkiem dobrej formie. W tym wieku stroni już jednak od gwaru turystów, oraz fleszy aparatów. Ukryła się w kamiennej grocie, gdzie dodatkowo jej skorupa nie jest palona promieniami słońca. W sumie na dość dużym terenie wyspy wygrodzonym dla żółwi jest kilkadziesiąt dorosłych osobników. Są też młode, które pierwsze kilkanaście lat spędzają w specjalnie wydzielonym terrarium.

Żółwie przybyły na wyspę w 1919 roku jako dar dla Sułtana od brytyjskiego Rządu Seszeli. Na wyspę zostały przeniesione z powodu częstych kradzieży ich potomstwa przez zanzibarskich handlarzy. Tu znalazły idealne warunki do życia i rozmnażania się. 

Niewolnicy na wyspie

Kolejną atrakcją na wyspie jest pałac sułtana, w którym obecnie jest hotel. Okazuje się, że sułtan radził sobie doskonale jako biznesmen i zarabiał krocie na handlu niewolnikami. Sprowadził nawet europejskich doradców, którzy jeszcze bardziej rozkręcili intratny interes.

Ostatni punkt zwiedzania wyspy Prison Island to więzienie od którego zresztą wzięła się jej nazwa. Budynek został zbudowany pod koniec XIX wieku i nigdy nie spełnił zakładanej funkcji – nie gościł ani jednego więźnia. Umiejscowiono tu swoiste “sanatorium” dla niewolników. Jak opowiada nam przewodnik, aby nie tracić pieniędzy, które przepadają w przypadku śmierci niewolnika, przywożono go na 2 tygodnie na Prison Island. W murach niedoszłego więzienia osłabione jednostki były leczone i karmione tak, aby były w stanie pokonać kilkumiesięczny rejs statkiem do nowego właściciela. W więziennych celach upychano nawet po 100 niewolników. Jest też wyjście na platformę, z której zabierano na pokład statku podleczonych już i odżywionych “pensjonariuszy”.

Proceder ten był kontynuowany jeszcze przez kilkanaście lat po wprowadzeniu oficjalnego zakazu handlu ludźmi. 

Choć żółwie, pałac i więzienie,
to bardzo dziwne połączenie,
to jeśli będziesz na Zanzibarze,
płyń na Prison Island,
zamiast siedzieć w barze.

Autorem tekstu jest Paweł, a zdjęcia wykonał Daniel.

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *