50 tysięczna miejscowość Vang Vieng leży 130 km od Vientiane – stolicy Laosu.
Zasiedlona około 1353 roku nazywała się Mouang Xong na cześć zmarłego króla. Francuzi podczas swoich kolonialnych rządów w XIX wieku zmienili jej nazwę na Vang Vieng. W czasie wojny wietnamskiej w latach 60-tych XX wieku w Vang Vieng znajdowała się baza sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, oraz nie utwardzony pas startowy. Na początku lat 90-tych komunistyczny Laos otworzył się dla turystów.
Wtedy Vang Vieng straciła swoją senną naturę.
Otoczone krasowymi górami nad rzeką Nam Song miasteczko Vang Vieng stało się atrakcyjnym miejscem dla backpackerów (budżetowych turystów z plecakami). Młodzież chętnie tu przyjeżdżała kuszona szaloną, niczym nieskrępowaną zabawą. Popularność zaczął zyskać tubing, czyli spływ rzeką na dętkach od traktorów. Żeby jednak zabawa była lepsza młodzież wspomagała się alkoholem i narkotykami. Nad rzeką otwierały się liczne bary, które przyciągały klientów nie tylko głośną muzyką i darmową whisky lao-lao, ale także happy pizzą, magic drinkiem, czy herbatką z dodatkiem marihuany, opium, albo grzybków halucynogennych. Były huśtawki linowe, gigantyczne zjeżdżalnie i miejsca skąd można było skakać do rzeki, która w wielu miejscach miała kamieniste dno.
Rolnicze, niegdyś spokojne Vang Vieng stało się jednym z najbardziej imprezowych miast świata, które potocznie zaczęto nazywać “Water Fun Park”. Impreza w Vang Vieng nigdy się nie kończyła.
W 2011 roku tylko w lokalnym szpitalu zanotowano 27 śmiertelnych wypadków, których przyczyną były skoki do płytkiej wody i utonięcia. Do tego dochodziły złamania, zatrucia alkoholowe i przedawkowania narkotyków. W szczycie sezonu turystów mogło być ponad 150 tys., czyli 3 razy więcej niż mieszkańców. Mimo, że turystyka przynosiła mieszkańcom duże dochody obawiali się o swoje dzieci narażone na narkotyki i alkohol, na widok obscenicznych, często półnagich turystów, którzy lekceważyli lokalne zwyczaje. Obawiali się utraty swojej kultury, tradycji, stylu życia i tożsamości. Także rzeka Nam Song przestała być dla Laotańczyków miejscem zabaw i spotkań rodzinnych, ponieważ jeśli zginęło w niej tylu młodych ludzi to był znak, że muszą w niej mieszkać złe duchy.
W końcu w trzecim kwartale 2012 roku zmęczone sytuacją władze zburzyły bary nad rzeką i zakazały tubingu. Ograniczono sprzedaż alkoholu i zajęto się handlarzami narkotyków. Wesoła backpackerska młodzież musiał zmienić kierunek wyjazdów.
Dzisiaj turystyka w Vang Vieng wygląda już inaczej niż 8-10 lat temu. Sprzedaż alkoholu znajduje się pod kontrolą, a rynek narkotykowy oczyszczono, choć na witrynach niektórych barów można jeszcze dziś znaleźć zaproszenie na “happy pizzę”. Tubing powrócił, ale w mniejszej ilości, a bezpieczeństwo z nim związane jest dzisiaj bardziej kontrolowane. Nie ma wielkich huśtawek linowych nad rzeką i niebezpiecznych zjeżdżalni. Powstały eleganckie restauracje, butiki i więcej jest drogich hoteli, gdzie 3 funty za nocleg to za mało. Nie widać już hordy pijanej, czy odurzonej narkotykami młodzieży. Liczba plecakowych turystów z Europy i Ameryki zdecydowanie zmalała. Zastąpili ich bogatsi turyści z Japonii, Chin, Korei Południowej, czy Europejczycy z grubszymi portfelami, którzy oczekują lepszych noclegów i lepszej obsługi. Turystów jest mniej niż kiedyś, ale wydają więcej pieniędzy.
Vang Vieng swoją popularność zawdzięcza naturalnemu pięknu i mnogości atrakcji jakie autochtoni oferują turystom. Liczne biura podróży oferują spływy kajakowe, przejażdżki rowerowe, trekking po wapiennych górach, zjazdy na tyrolkach, penetrację jaskiń, zwiedzanie etnicznych wiosek i ekologicznych farm, przeloty balonem, wycieczki terenowe buggy, czy bezpieczny tubing.
Vang Vieng stało się miejscem turystyki przygodowej i ekologicznej, miejscem odkrywania cudów natury.
W Azji częstym procederem jest pozyskiwanie żółci z pęcherzyków żółciowych niedźwiedzi. Sa przetrzymywane w strasznych warunkach i torturowane...
Laos to kraj niedoceniony przez turystów, dzięki czemu jest ich tu tak mało. W czasie wycieczki zobaczymy m.in.: delfiny Irawadi, Krainę 4000 Wysp, Kong Lor, Vang Vieng...
W wapiennych skałach wokół Vang Vieng znajduje się wiele jaskiń. Mniej znanymi są Tham Loup i Tham Hoi, do których trzeba zabrać latarki, ponieważ nie są oświetlone.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz