Wylatując z Bangkoku – stolicy Tajlandii zakończyliśmy naszą wycieczkę do Laosu. I tym razem na szczęście obyło się bez większych wpadek i wypadków. Na koniec mieliśmy jeszcze stresujące momenty, ponieważ jadąc na lotnisko w Bangkoku utknęliśmy na autostradzie w korku, ale nasz kierowca znalazł drogę alternatywną i dojechawszy na lotnisko mieliśmy 1 h i 45 min czasu na odprawę, przejście przez bramki…. Na miejscu okazało się jednak, że samolot ma godzinne opóźnienie co przyjęliśmy jednocześnie z ulgą i niepokojem, ponieważ w Moskwie mamy tylko 2 godziny na przesiadkę. Do tego doszła zmiana trasy lotu samolotu ze względu na działania wojenne na granicy indyjsko-pakistańskiej i nasz Boeing 777-330ER leciał dookoła: przez Chiny i Mongolię, w efekcie w Moskwie mieliśmy tylko 50 minut czasu na przesiadkę. Biegiem, biegiem, zdążyliśmy wsiąść do samolotu lecącego do Warszawy, ale nasze walizki niestety nie. Prawie dwie godziny spędziliśmy na Okęciu załatwiając walizkową reklamację. Teraz czekamy w domach na kuriera…
To nie był jedyny moment w czasie naszej wycieczki do Laosu kiedy mieliśmy nadmiar adrenaliny w organizmie 🙂 . Parę dni temu będąc w Vang Vieng wypożyczyliśmy kajaki…
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz