Jedziemy dzisiaj do najbardziej wysuniętego na południe miejsca w Laosie. Wcześniej jednak zatrzymujemy się w khmerskiej świątyni Wat Phou, która leży u stóp świętej góry Phou Kao. Najpierw mijamy duże bajary wypełnione wodą, potem mniejsze suche i dochodzimy do dwóch pałaców. Wat Phou został wybudowany w XI-XII wieku i swoim wyglądem przypomina świątynie w Angkor w Kambodży. Wybudowane z laterytu i piaskowca z misternymi rzeźbami hinduskimi zdobiącymi nadproża. Z pałaców droga wiedzie po stromych stopniach do najważniejszego miejsca: świątyni poświęconej bogu Śiwie, w której znajdują się rzeźby… Buddy. Nieco na uboczu leży kamień z wyrzeźbionym krokodylem, gdzie prawdopodobnie 1500 lat temu składano ofiary z ludzi. Miejsce to robi duże wrażenie, także na tych którzy byli wcześniej w angkorskich świątyniach w Kambodży. Opuszczamy świątynię Wat Phou i przeprawiamy się promem na drugą stronę rzeki Mekong. Prom nie wygląda by miał solidną konstrukcję w związku z czym wszyscy wysiadamy z samochodu aby w razie zatonięcia tej jednostki pływającej szybko chwycić za kamizelki ratunkowe… gdzieś tu chyba są…
Kraina 4000 Wysp znajduje się na południu Laosu i od Kambodży dzieli ją rzeka Mekong. Ze stałego lądu płyniemy łodzią na wyspę Don Det, na której przez chwilę obserwujemy jak mnisi buddyjscy obok niewielkiej stupy towarzyszą miejscowym przy kremacji zwłok leżących na drewnianym stosie. Z Don Det jedziemy na wyspę Don Khon 15-sto osobowym tuk-tukiem (właściwie pickupem z siedzeniami na pace), a tam z niewielkiej przystani wypływamy na Mekong – najdłuższą rzekę w Indochinach. Właśnie w tym miejscu rzeki mieszka największa ilość delfinów krótkogłowych, zwanych inaczej oreczka krótkogłowa. Siedzimy na plastikowych krzesłach na podeście, który łączy dwie podłużne łodzie (prawie jak katamaran). Co jakiś czas sternik wylewa z nich wodę. Płynąc przez pół godziny wypatrujemy w wodzie delfinów i powoli tracimy nadzieję na ich zobaczenie. Sternik łodzi zatrzymuje się w końcu na niewielkiej wyspie i wskazuje miejsce gdzie mamy patrzeć. Po chwili jak na zawołanie delfiny zaczynają pokazywać się nam w pełnej krasie. Czujemy się jak w teatrze, gdzie w czasie spektaklu jest możliwość moczenia nóg w Mekongu. Dzisiaj w ciągu dnia było 36 st C, a teraz kiedy piszę ten tekst (godz. 22.10) jest 28 st C.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dodaj komentarz